Najpierw w tartaku kupiłam łatki na dach .... mój Misiu wszystko poskręcał, w tym akurat ma wprawę .. robił nasz dach, więc co to dla niego taki daszek :))
Konstrukcja gotowa, teraz przyszła kolej na pokrycie czymś... no właśnie i tutaj długo myślałam... najpierw była opcja, że płytami i na to gont .... ale co do tego pomysłu miałam lekkie obiekcje ... no bo jak pozamyka okiennice, to będzie ciemno ... Dlatego wymyśliłam okno w dachu ... taki wyłaz, ale znowu jak zobaczyłam ceny to mój pomysł szybko upadł ...
I w końcu EUREKA !!! Dawno, dawno temu, jeszcze jak mieszkaliśmy z moimi rodzicami, mój Skarb przywiózł takie wielkie płyty z falowanej plexi ... nie wiem dokładnie jak się to nazywa, więc zostanę przy plexi ... coś takiego jak się kryje dachy na przystankach ... Wtedy nie byłam szczęśliwa, oczywiście zrobiłam wielkie halo, bo niby po co nam to .... Ale dziś mogę mu tylko podziękować ... przydało się idealnie ... Przymierzyliśmy i ... jak znalazł !!!!
A efekt ??? REWELACJA ... nawet jak pozamykamy okna i drzwi jest jasno do wieczora ...
A dodatkowo nie obciąża domku :)
Na zewnątrz daszek wystaje 20 cm ....
Płyty nachodzą na część plexi
... widać od środka ...
i z zewnątrz.
W pierwszej wersji, tak jak pisałam, cały dach miał być pokryty płytą i gontem ... Pojawiła się plexi, więc zdecydowanie z płyt zrezynowałam, ale gont pozostał (dlatego te daszki)... tak dla ozdoby:))
Pora na wymierzanie i cięcie ...
Pierwsza strona gotowa ...
powoli dach nabiera ostatecznego wyglądu ...
Jeszcze tylko góra ...
Jupii ....
Wyszło lepiej niż myślałam.
Z daleka wygląda jakby solary były zamontowane ... hahahaha ....