Zaraz po śniadaniu rozpoczyna się WIELKIE poszukiwanie prezentów ....
Chłopaki biegają i z przejęciem szukają niespodzianek ukrytych gdzieś w ogrodzie ... oczywiście przez zajączka ...
Prezenty mogą znajdować się wszędzie dlatego wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie ...
Kiedy jednak udaje się je odnaleźć radość jest ogromna :)))
Poszukiwania odbywają się bez względu na pogodę .... szukaliśmy już w deszczu, mrozie, a nawet podczas burzy ... oj wtedy to były dopiero błyskawiczne poszukiwania ... hihihi .... W tym roku pogoda pokrzyżowała trochę plany ... na śniegu wszystko widać ... Dlatego "zajączek" musiał wcześnie rano wstać, żeby śnieg zdążył zasypać jego ślady ... hihihi ...
Prezentów była oczywiście liczba parzysta ... po dwa dla każdego smyka i po dwa wspólne .... A dlaczego ? Wtedy wiadomo, że to już koniec ukrytych niespodzianek ... inaczej szukaliby bez końca .... Dzięki liczbie da się jakoś wytłumaczyć, że to już koniec poszukiwań :))
Chłopaki razem stwierdzili, że w tym roku zajączek zaszalał :)) Oj tak, zgadzam się z nimi w 100% ... Babcia i wujek niesamowicie pomogli tegorocznemu zajączkowi.
Dziękuję w imieniu szczęśliwych chłopaków:))
A tak swoją drogą, to tak się zastanawiam jak długo będzie trwała wiara w zajączka ... kiedy go wprowadzałam, wymyśliłam tak realną i rzeczywistą historię, że o mało a sama bym w niego uwierzyła ... hihihi ... Chłopaki są tak pewni, że istnieje ( podobnie jak św. Mikołaj), a mój mąż się śmieje, że któregoś dnia skończą się pomysły na prezenty i sposoby ich "magicznego" umieszczenia w lesie ... hihihi ... no i jeszcze dochodzi zniknięcie marchewki, czyli jak tu cichaczem odejść od stołu ... ???