e- mail

Witam!
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować, pisz na maila: dom.ogrod.las@gmail.com
Pozdrawiam
Neti

niedziela, 25 grudnia 2011

Żegnaj Kruszynko ...

Uwaga drastyczne ... !!!

Tak smutnej Wigilii, to ja nie pamiętam ... I ciągle nie wiem jak się to mogło stać :((
Ale od początku .... wczoraj przed kolacją .... już mieli przyjechać moi rodzice ... dom cudem posprzątany po projekcie "Łazienka", udekorowany świątecznie ... po prostu  ślicznie ... 
I nagle .... mój mąż krzyczy KITKAAAAAAAAAAAA...... Na schodach pełno kropel krwi  ... Kicia uciekająca pod schody .... matko, to było straszne ...  Mój mąż cudem ją złapał ... w mordce miała naszego Chomiczusia  ... siłą wyrwał go z jej z mordki ... myślał, że jeszcze maleństwo uratujemy ... :((  Niestety .... :(( Akcja działa się tak szybko ....  I nagle z góry słyszę wrzask ..... : " Mamuniuuuuuu .... aaaaaa...." .  Biegnę  co sił w nogach do pokoju mojego dziecka ... i starszy synek, przerażony, blady jak nigdy,  pokazuje mi  na klatkę kruszynki ..... po prostu mnie zamurowało ...  tego widoku nigdy nie zapomnę .... to był koszmar  .... w szczebelki klatki została wbita głowa kruszynki .... resztę wyszarpała Kitka ......   Szybko zabrałam synka z pokoju, młodszego w ogóle nie wpuściłam ...   Mój mąż ciągle w szoku, biedny musiał oczyścić klatkę ....  :(
Ciągle nie wiem jak mogło do tego dojść !!!!  Szczebelki w klatce mają po 0,7 cm ... chomik był już duży ... :((
Chomiczuś ... 
zawsze będziemy o Tobie pamiętać :(
Chomiczuś był taki ostrożny, nigdy nie wspinał się po szczebelkach, nawet nie podchodził za blisko ...  Kicia na niego polowała od początku, dlatego był zamykany w osobnym pokoju, tak aby się tam czasem nie dostała ... Tym razem klatkę wynieśliśmy do pokoju młodszego Smerfa ..  chciał się nim pochwalić babci .... Kitka była na zewnątrz ... nie wiemy jak się znalazła w domu ... Mój synek wyszedł z pokoju na minutę ... dosłownie na minutę!!!  ...
Chomiczusia pochowaliśmy ... będzie nam go bardzo brakowało ... Jeśli mój synek zdecyduje się na kolejnego chomiczka ... klatkę zabezpieczę  siatką, tak aby Kicia nie miała możliwości powtórzyć tego  dramatu ... 
Kitka wczoraj uciekła ... chyba równie mocno się przeraziła co my .... nie ma jej drugi dzień ....  A mój młodszy synek zapłakany po stracie Chomiczusia najpierw powiedział, że jej nigdy nie wybaczy .... Tłumaczyłam mu, że Kitka nie wiedziała co robi, to instynkt, ale jak wytłumaczyć coś takiego ... ja sama tego nie mogę zrozumieć .... 
Dziś zmartwione i zapłakane moje Maleństwo pytało czy  Kicia wróci ...

sobota, 24 grudnia 2011

Dziś Wigilia :) 
Zdążyłam!!!! Podziw w oczach męża... BEZCENNE :)

Efekt?  Dla mnie cudo:) A duma mnie rozpiera :) Moja praca, ach.... 
Dobrze, że się udało...hihihi...i jest prościuteńko!!! Sprawdzając poziomicą, taką długa,  na dłuższych odcinkach ani milimetra krzywizny :)  Fugi też 1 mm , idealne...






Mebelki są kosmicznie drogie, dlatego półeczki tez zrobiłam sama :) A cena bez porównania... :)
Wymierzyłam, zamówiłam płyty i poskręcałam :)


Zdecydowałam się na wannę asymetryczna, głównie ze względów estetycznych. Po prostu zawsze mi się takie wanny podobały. Przy wyborze kierowałam się wyglądem oraz funkcjonalnością takiej wanny. Pomimo, iż jest stosunkowo duża, bo ma 170x100, zajmuje niewiele miejsca. Jest bardzo wygodna i to co jest dość ważne ... wąska i głęboka ... dzięki czemu nie potrzeba aż tak dużo wody, aby ją napełnić.

Aktualnie ulubione miejsce moich dzieciaków :))  I nie tylko ...

... wieczorem zasłużone  RomanticOoooo ... ;)

WESOŁYCH ŚWIĄT .... :)

czwartek, 22 grudnia 2011

Święta tuż, tuż... Pojutrzeeee!!! Stanowczo doba jest za krótka...


Dziś fugowanie:)) :) :) :) I malowanie sufitu :)
Powoli wszystko wygląda coraz lepiej ...
Pod wanną brakło już jasnych  płytek :( 
Trudno będą ciemne... :)

czwartek, 15 grudnia 2011

środa, 14 grudnia 2011

Wbrew pozorom, zakup kafelek to wcale nie taki prosty sposób! Niby wybór duży, ale jak co do czego to się okazuje, że nic ci nie pasuje... a to nie ten kształt, a to nie ten kolor, odcień, a to dekor nie taki.... i tak wyliczać można w nieskończoność. Dodatkowy problem to dostępność. W hipermarketach są , ale te które mi nie pasowały, te co ewentualnie mogłyby pasować, to " dostawa będzie za tydzień"!!! O matko... Jaki tydzień??? Ja muszę już, teraz, natychmiast!!! Nie lepiej jest w małych sklepach... tam to  czas  realizacji zamówienia   w ogóle jak z kosmosu : 3 tygodnie!!! Koszmar. 
 Znalezienie idealnych kafelek, zajęło mi trochę, ale UDAŁO SIĘ!!! Pojechałam do tego samego producenta, co kiedyś kupiłam na podłogę do kuchni. Ceny niestety jak z kosmosu, więc odjechałam z kwitkiem.  Później były sklepiki, hipermarkety i ... powrót do producenta! I??? Wyprzedaż!!!! Takiej ceny to ja  bym się  w życiu nie spodziewała!!! Hipermarkety przy tym to  drożyzna... I mam:) Do tego zawsze jak braknie mogę dokupić :) No super:)) Ale się cieszę. Kafelki miały być najdroższym elementem w łazience, a wyjdą najtańsze:)) A są idealne, brąz pod kolor drzwi, super, tak jak chciałam. 
Mąż tylko pokręcił z niedowierzaniem głową, no cóż... niektórzy to mają szczęście :))

Początki mojej pracy ... oby się udało:)) Płytek na ścianie jeszcze nigdy nie układałam, a do tego dochodzą tutaj skosy... no nie powiem aby ta łazienka należała do najprostszych... ale ... dam radę... 



wtorek, 13 grudnia 2011

Konstrukcja gotowa...
  
Wspólna praca to jest to... Brawo chłopaki :))

I teraz mogę wkroczyć ...JA :))


poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wczorajszy dzień zapamiętam na długo :) Tak szybkich zakupów to ja jeszcze w życiu nie zrobiłam. Co prawda miałam upatrzone, ale żeby kupić.... Wanna, umywalka, muszla, deska, baterie.... wszystko 20 minut!!! Ciągle jestem pod wrażeniem...  własnym... ze to dokonałam :)
A zakupy były takie szybkie, bo mój mąż do pracy jechał i czas naglił... A ja się uparłam, że to już MUSZĘ mieć... Normalnie zołza ze mnie... Ale się udało...hihihi...

A dziś nakładanie uszczelniacza na elementy zagrożone zalaniem...
 
specjalne taśmy...

Wokół rurek do baterii ...

rogi też zabezpieczone...

sobota, 10 grudnia 2011

Mój mąż powiedział, że już ze mną dłużej chyba nie wytrzyma... hihi... Za dwa tygodnie święta Bożego Narodzenia, a ja wpadłam na kolejny pomysł, który jak powiedział, nie mogłam wymyślić kiedy indziej.  No fakt, trochę ma racji... w zeszłym roku przed świętami uparłam się na zrobienie stołów, przed komunią na wymalowanie  ścian w domu, które to malowanie przerodziło się w gruntowny remont.... No a teraz uparłam się na łazienkę!!! Wiem, że mało czasu, ale dam rady.... udowodnię, że mi się uda... hihihi...i już marzę o kąpieli w mojej przyszłej super wannie :) 
Łazienka, którą planuję zrobić jest na poddaszu, tak więc chłopaki nie będą musiały już na dół biegać. A poza tym w końcu będę miała wannę:)) Ubikacji na dole nie mam zrobionej, tzn. mogę korzystać, bo wszystko jest, ale nie ma płytek... ups taki drobny szczegół...:)  Jednak, żeby zrobić łazienkę na parterze, to  muszę mieć gotową na górze, bo inaczej nie miałabym  gdzie i jak korzystać... po prostu z dolnej łazienki muszę wszystko zdemontować...
No ale wracając do mojej  wymarzonej łazienki na poddaszu to, co prawda jeszcze nie wiem jak będzie wyglądała...hehe... na razie wiem tylko, że muszą dominować jasne kolory, tak aby ją optycznie powiększyć i  jeszcze jakieś może dodatki brązowe... I mebelki brązowe...
A dziś mój mąż wymurował taki murek,który będzie przy wannie...


czwartek, 3 listopada 2011

czwartek, 27 października 2011

Coś widzę... 



A,  to tylko Kitka  :(



Trudno, nie pozostaje mi nic jak tylko gałązka do przegryzienia  :(


środa, 12 października 2011

Polska Złota Jesień

W tym roku jesień jest niesamowita. Takiej to nie pamiętam... Codziennie drzewa wyglądają inaczej, zmieniają kolory na żółte, brązowe, pomarańczowe... Na szczęście nie ma wiatru, więc liście się trzymają...oby jak najdłużej:))






poniedziałek, 18 kwietnia 2011


Przed domem chcę zrobić trawnik, a konkretnie mój mąż marzy o trawniczku, takim zielonym, równiutkim... 
I zaczęło się przywożenie ziemi do wyrównania terenu ...





środa, 6 kwietnia 2011

Kicuś i Chomiczuś

Dwa dni temu moje dzieci doczekały się wymarzonych zwierzątek ... kolejnych ... Po południu pojechałam z chłopakami do zoologicznego pod pretekstem kupienia jedzonka dla rybek i Kici.  Chłopaki oczywiście wylądowali z nosami przy szybach  ... starszy przy klatkach z króliczkami, młodszy przy chomiczkach ... I nic tylko :" Mamuniu jaki słodki", "Mamuniu jaki kochany" ... Jadąc do zoologicznego  z góry wiedziałam tak naprawdę po co .... hihihi ... ale dla chłopaków to miała być niespodzianka .... Dlatego, kiedy powiedziałam, że mogą sobie wybrać te maluszki, które chcą, myślałam, że mnie uduszą z radości .... Ojej ile pisku było .... :) Wybór  nastąpił  dość szybko ... na szczęście ... hihihi ....
A w domu ? Cóż ... Mój mąż niczego nieświadomy ... raczej sceptyczny do królików .... miał nie lada niespodziankę  ... hihihih .... W każdym bądź razie moi chłopcy wpadają z pudełkami do domu i krzyczą ... "Tatusiuuuuu, mamy dla Ciebie niespodziankęęęę ..."  Mój mąż, zwolennik fast foodów, widząc żółte pudełka był przekonany, że to jedzonko ... hihihi , a tu ups ... mała różnica .... hihihihi ... Jego mina na widok gryzoni .... bezcenna ... aż żałuję, że zdjęcia nie zrobiłam .... Hihihi 

Chomiczuś klatkę ma po dawnym Aleksandrze, ale Kicuś ma dopiero zamówioną, więc przez kilka dni  musi  mieszkać  w klatce po Urwisce :)  Kicuś jest tak malutki, ze ta klatka jak na razie jest wystarczająca dla niego, ale wkrótce przyjdzie metrowa. Będzie miał istny pałac ... hihihi ... :))
Kruszynka mojego młodszego synka ... Chomiczuś ...
Maleństwo mojej starszej pociechy ... Kicuś
Kicia musiała sprawdzić czy nowy członek rodziny nie jest czasem jadalny ...
Nowy członek rodziny? No nie wiem czy mi się to podoba ?
Jak dla mnie ...  to on jadalny raczej nie jest :(
Kicia nie tak łatwo daje za wygraną ... mruczy, łasi się ...  pod żadnym pozorem nie planuje zejść na drugi plan ...
I tak jestem tu najważniejsza ... !!!

sobota, 2 kwietnia 2011

O "przycince"  myślałam od dawna, ale jakoś nigdy nie było na to czasu. W zeszłym roku gałęzie znacznie urosły, wystawały  poza płot, nad całą szerokość drogi. Dodatkowo gałęzie wisiały nad  drutami elektrycznymi, które znajdują się przy ulicy. Poza tym drzewa w skutek wiatru rosną krzywo, dlatego o upadek nie trudno.
Nie chciałam ryzykować i zdecydowałam, że akcja  przycinania nastąpi właśnie dziś. Wcześniej ciągle padało, dlatego dzisiaj, to już był ostatni dzwonek na przycięcie. I tak się bałam o brzozy, czy czasem nie zaczęły już się budzić. Na szczęście, dzięki zimnej wiośnie wszystko jest opóźnione.

                                                                           
                                                                                                                     
 





Do dyspozycji były dwie piły, które baaardzo się przydały. Jedna pracowała "na górze", druga "na dole". 
 
















Na wysięgniku mój mąż z moim braciszkiem ostro pracowali. Brawo chłopaki. 















Wszystko poszło bez problemów. Oczywiście nie licząc zakopania się samochodu z wysięgnikiem na działce. Gdyby nie mój brat, to pewnie by nie wyjechał. Na szczęście mój kochany braciszek wjechał swoją "beemką" ( nawiasem mówiąc, to ciągle  nie mogę w to  uwierzyć! Jego ukochany samochodzik i po takich wertepach musiał jechać... niesamowite, gdybym nie widziała, to bym nie uwierzyła!) na teren działki, podpiął sznur i fruu  podnośnik wyciągnięty :))  Dziękuję braciszku za pomoc!
I wszystkim za pomoc: Tatusiu, Mamusiu, Wujku :) dzięki, dzięki, dzięki:)) I oczywiście Tobie Kochanie:* 
 No i żeby nie było obrazy, to moim "największym" pomocnikom ( moje dzieciaczki)   należy się wielki buziak!!! Dziękuję Aniołki:)