W zeszłym roku posadziłam śliczne bluszcze. Chciałam aby rosły i oplatały pięknie sosny. Bluszcze zimozielone były stosunkowo duże jak na kupione roślinki, bo ich wysokość sięgała ponad 1,5 m. Wydawało mi się, że się przyjęły, bo pojawiły się odrosty. Niestety zima dała im się we znaki :( A ja też nie pomyślałam i nie zabezpieczyłam ich agrowłókniną ... efekt? Zmarzły i padły:(( Już je miałam wykopywać, kiedy ostatnio zobaczyłam nowe listki :)) hihihi, ale fajnie, jednak coś z nich będzie:))
Mój też padł po ostatniej zimie :( Siedział w ziemi już dwa lata ale był mniejszy. Tej zimy bardzo dużo roślin wymarzło.....
OdpowiedzUsuńOooo, to mnie teraz nastraszyłaś:( Myślałam, że to też temu, że pierwsza zima. Ale po drugiej? No to, po tym co mi teraz napisałaś, to na zimę porządnie je opatulę...
OdpowiedzUsuńSpokojnie - trzeba się niestety liczyć ze stratami - a im ogród większy tym tego jest więcej. Bardzo się cieszę że do Ciebie trafiłam. Też masz ogród w lesie, ja mam ogród pod samym lasem (z tarasu wchodzę do lasu ;))
OdpowiedzUsuńJeśli można zadomowię się tu na dłużej. Aktualnie czytam Twój blog od 'dechy do dechy'.
No i wcięło mi komentarz.... Postaram się napisać to samo....
OdpowiedzUsuńCo do dbania o rośliny i ogród to uważam że należy robić to co należy: podlewać od czasu do czasu, nawozić kiedy trzeba (zwłaszcza że gleby leśne są słabe), ale nie można dać się zwariować. Takie czasy że trzeba czasem dysponować ostrożnie. Zatem: daruj sobie okręcanie bluszcza (będziesz go okręcać jak wejdzie na wysokość powyżej 2 metrów???). Albo się zahartuje albo padnie. Może to nie jego miejsce????
A jak padnie to rzucisz pod drzewami konwalie :) Albo kokoryczkę? Albo inną dąbrówkę rozłogową? Ileż to podniecających, nowych, ciekawych kombinacji ?!!?
Mam nadzieję że nie odbierzesz tego jako 'mądralowanie' się ;)
Witaj Aniu, bardzo się cieszę, że się tutaj zadomowisz:))Miło mi Cię poznać:) Dzięki wielkie za rady. Wiesz jak kupowałam te bluszcze miały po 3 pędy, ponad 1,5 metra i były takie śliczne....cieszyłam się jak dziecko, że się przyjęły. A tu po zimie, prawda okazała się brutalna:(( Masz rację z tym obracaniem, same muszą sobie poradzić i teraz tak zrobię. Tylko teraz nie wiem, okrywać je na zimę czy nie???
OdpowiedzUsuńI spokojnie nie odbieram tego jako mądralowania, a zresztą rób to dalej, bo widzę, że znasz się na rzeczy... zresztą dobrych rad nigdy za wiele:))
No to czuję się zadomowiona :D - czytam dzielnie dalej Twój blog. Świetny dziennik budowy! Jak czytam to sobie swoje budowanie przypominam. Co prawda do tej pory to był tylko domek letniskowy i w technologii drewnianej ale już wkrótce mamy plan na dom jednorodzinny i Twoje doświadczenia są bezcenne!
OdpowiedzUsuńTym bluszczem się nie martw. Przeżył ostatnią zimę to przeżyje o własnych siłach i następną. Sugeruję nie okręcać. Musi dać sobie radę :)))
Witam.Mysle,ze oplatanie bluszczen pieknych,zdrowych sosen jest niefortunnym pomyslem,wiem ,pieknie wyglada pien ,ale dla drzewa bluszcz to pasozyt i z biegiem lat drzewo uschnie,bo nie da rady wykarmic siebie i ,,goscia''.Nie,nie madrze sie,tylko zal mi tych pieknych drzew.Pozdrowienia od ogrodniczki Barbary.
OdpowiedzUsuńDziękuję za radę ... jakoś nigdy w ten sposób na to nie patrzyłam ... Zawsze mi się podobały sosny owinięte bluszczami .... Będąc w Juracie zachwycona byłam ich widokiem, dlatego je posadziłam ... Ale po Twoim komentarzu zaczęłam się zastanawiać ... oj dałaś mi Basiu do myślenia! Pozdrawiam gorąco :))
Usuń